poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 2

Moja twarz była pokazana na ekranach otaczających plac. Moja mina była strasznie głupia ,ale co miałem poradzić? Spuściłem głowę i zacząłem przedzierać się przez tłum szesnastolatków.
 Grupa Strażników Pokoju odprowadziła mnie  na scenę gdzie stanąłem kilka metrów od Katniss.
Będę się starał ją chronić , za wszelką cenę doprowadzić do tego aby wygrała. Tylko jak? Jestem zwykłym synem piekarza , jedyne co umiem to nosić ciężkie wory z mąką i dekorować tory , ale  to mi sie nie przyda na arenie. Effie karze nam podać sobie dłonie . Spoglądam na Katniss , ona też na mnie patrzy.
Pierwszy raz w życiu ją dotknę , poznam kształt jej dłoni. Jej dłoń jest silna ,ale zarazem ciepła i delikatna.
Niestety nie mogę nasycić się jej dotykiem bo Effie zaprowadza nas do Pałacu Sprawiedliwości.
 Zaprowadzają mnie do małego pokoju i zamykają drzwi. Ściany są pokryte różnymi wielkimi gobelinami
oraz obrazami prezydentów dwunastego dystryktu. Na środku pokoju znajduję się mała brzydka sofa.
Po chwili słyszę otwieranie drzwi , odwracam się i widzę moją matkę , co dziwne niema z nią ojca .
Może woli się ze mną pożegnać sam na sam . Za drzwiami Strażnik  Pokoju mówi że matka ma trzy minuty.
- Więc...Muszę Ci powiedzieć , że dwunasty dystrykt może w końcu doczekać się zwycięzcy.
Czy matka twierdzi ,że mogę wygrać? Czy może w głębi serca naprawdę mnie kocha i we mnie wierzy?
Lecz moja nadzieja szybko gaśnie gdy słyszę dalszą część wypowiedzi.
- Przeżyje , poradzi sobie to urodzona zwyciężczyni!
No jasne ,  chodziło jej o Katniss. Te słowa ranią mnie tak bardzo , że zginam się lekko w pół .
Nigdy nie doznałem matczynej opieki i miłości , matka zawsze mnie traktowała jak nic nie wartego pracownika piekarni. Jedynie ojciec zachowywał się normalnie  , nie wiem czemu się z nią ożenił.
Strażnik za drzwiami mówi , że czas minął. Matka tylko patrzy na mnie i mówi :
- Nie przynieś rodzinie hańby i nie daj się zabić pierwszego dnia.
Wychodzi ,a ja odwracam się  do ściany . Mała łza zaczyna lecieć mi po policzku.
- Witaj Peeta. - słyszę głos za plecami . Ojciec przyszedł się pożegnać .
- Jeżeli masz zamiar mi mówić , że Katniss na pewno wygra , a ja nie mam się dać zabić na początku , to możesz od razu wyjść!
Nie wiem czemu tak wybuchłem , ale tłumiące się we mnie uczucia w końcu musiały wyjść na zewnątrz.
Nadal stoję odwrócony plecami do Ojca , a po moich policzkach spływa coraz więcej łez.
- Przyniosłem Ci ciasteczka.
Te słowa mnie zaskakują , spodziewałem się czegoś innego . Zaskoczył mnie też ton Ojca , opanowany i pełny żalu . Myślałem , że będzie wściekły.
Gdy odwracam się ,  Ojciec siedzi na tej brzydkiej kanapie i poklepuje miejsce obok siebie .
- Słuchaj synu , ja w Ciebie wierzę - te słowa to jak miód na moje zbolałe serce -  Jesteś bystry i silny , poradzisz sobie . Możesz znaleźć jakąś dobrą kryjówkę , a na treningu postaraj się zdobyć jakieś przydatne umiejętnośći.
- Dziękuje . - Przez następną minutę siedzimy w ciszy , do czasu aż Strażnik oznajmia koniec czasu.
Ojciec przytula mnie i mówi '' Do zobaczenia'' .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz